sobota, 2 lutego 2013

Hunter: Rozdział 8

W ostatnim odcinku Tom przeprosił Billa, a teraz Mazohyst przeprasza was.
PRZEPRASZAM, nasi kochani, bo to ja nawaliłam.
Nie wiem, z czego to wynikło - może brak weny, może moje wielkie lenistwo. Nieważne.
Ważne, że teraz tu jestem i razem z Nerisą zamieszczamy kolejny rozdział.
Miłego czytania, kochani!


A, jeszcze jedno - wstawiamy rysunek Nerisy, który jest zapowiedzią tego odcinka.



PRZYPOMNIENIE:
Tom - Mazohyst
Bill - Nerisa Brown



Bill


Podszedł do mnie i mnie przytulił. Jednak, kiedy to nastąpiło zauważyłem dziwny wyraz twarzy Toma. Nigdy takiego nie widziałem. Ból… to właśnie widziałem. Oparł czoło o mój obojczyk. Byłem w takim szoku, że nie umiałem się ruszyć. Po prostu zatkało mnie totalnie. Staliśmy tak chwilę, kiedy doznałem szoku, jakiego jeszcze nigdy w życiu. Ten potwór w skórze człowieka powiedział "przepraszam". Patrzyłem na czubek jego głowy szeroko otwartymi oczami. Dlaczego muszę czuć to coś dziwnego… Ten ucisk w piersi… Drżącymi rękami sam go objąłem i wtuliłem się w niego ufnie. Dlaczego to zrobiłem? Nie mam pojęcia. Był taki ciepły i czułem że potrzebuje tego. Ale dlaczego… Po tym co mi zrobił, jak okropnie mnie ranił… Dlaczego? Czemu ten facet wywołuje u mnie tak różne uczucia… Doprowadził do tego, że czule i z uczuciem obejmuję własnego oprawcę. Być może winą jest to, że widziałem po nim poczucie winy i wielki żal do siebie? Otworzyłem usta chcąc powiedzieć, że tym razem to nie on mi to zrobił i wtedy przypomniałem sobie, że nie mogę mówić. Z moich ust padło jedynie coś na obraz jęknięcia. Sam oparłem czoło o ramię Toma i płacząc zsunąłem się po ścianie równocześnie z nim.  Wtedy spojrzał w moje oczy i z czułością dotknął mojego policzka by po chwili scałowywać moje łzy.
-Bill, musimy jechać do lekarza, żeby zobaczył co ci jest… To będzie tylko gardło.
Pokiwałem jedynie głową i za pomocą Toma wstałem z ziemi. Zabrałem zeszyt i klucze od domu. Ubrałem się w nowe ciuchy i wyszedłem do niego. Po opuszczeniu budynku pojechaliśmy do tego samego lekarza co ostatnio. Długo zaglądał do mojego gardła po tym jak Tom powiedział co mi jest.
-Ma bardzo poranione struny głosowe. Są całe zakrwawione. Wygląda to tak, jakby ktoś włożył mu coś do gardła i mocno naciskał na jego ścianki. Tak było?
Pokiwałem głową i szybko spojrzałem w bok. Bałem się, że lekarz zorientuje się co mi jest, a raczej co jest tego przyczyną.
-D-Doktorze… czy on odzyska głos?
-Oczywiście jest duże prawdopodobieństwo, że tak. Jednak pamiętałbym o tym, że może stać się on niemową do końca życia.
Po tych słowach ukryłem twarz w dłoniach i zacząłem w nie płakać. Mam być niemową do końca swoich dni?! Nie chcę! Błagam... Wszystko tylko nie to!


Tom 

Może i lekarz powiedział, że szansa na odzyskanie głosu jest naprawdę wielka, ja i tak nadal miałem ochotę poćwiartować na kawałeczki Victora i Adama. Aż się we mnie krew gotuje, gdy pomyślę, co oni zrobili Billowi. Tylko ja mogę go niszczyć i nikt więcej. NIKT! Chyba, że o to poproszę.
Ale ja nikogo, kurwa, nie prosiłem.
I sam też miałem ochotę sobie nakopać, że w ogóle do tego dopuściłem.

- Nie zrobili ci nic więcej? - spytałem, kiedy już znaleźliśmy się w samochodzie. Obejmowałem go czule i kciukami wycierałem spływające po jego policzkach łzy. Drgnął i odsunął się, kiedy go pocałowałem.
Nie wiem, dlaczego wzięło mnie na takie czułości. Może chciałem mu wynagrodzić wszystko, co przez te kilka tygodni przeszedł? Tylko, że on chyba nadal mnie nienawidził i się mnie bał. Nie ufał mi... W sumie, to się nie dziwię, nawet ja sam sobie nie ufam.
Westchnąłem tylko i odpaliłem silnik, jadąc do mojego... Poprawka - naszego domu.

Bill

Kiedy Tom chciał mnie pocałować odsunąłem się od niego wbijając plecy w drzwi samochodu. Nim ruszył napisałem mu na kartce, że owa dwójka zgwałciła mnie oralnie, spuściła się mi w gardło a potem skopała. Po pokazaniu tego spojrzałem w szybę. Boję się! Stałem się nieobliczalny. Chciałem skończyć sam ze sobą! To do mnie nie podobne! Co oni mi zrobili… Zmienili mnie. Nie zważając na panujące przepisy podciągnąłem nogi na siedzenie i objąłem rękoma kolana, od razu w nie płacząc. Czemu to muszę być ja, do cholery?! Mam napisane na czole „Zabaw się kurwa moim kosztem, proszę”?! Oparłem brodę o kolana i spojrzałem w bok na prowadzącego Toma. Ewidentnie intensywnie o czymś myślał, a do tego ten wyraz jego twarzy…

Tom

Jak dowiedziałem się, co oni mu zrobili, po prostu zacząłem się zastanawiać nad najodpowiedniejszą karą dla nich. Obaj są pojebani, w końcu inaczej by się ze mną nie zadawali, a Victor jest w dodatku masochistą, więc cholernie nie wiedziałem, co mam im zrobić.
Pomyślałem, że może po prostu wyjebać ich z paczki, odebrać wstęp do jakichkolwiek klubów, wpędzić w długi, wrobić w przestępstwa...
Ale myślałem też o tym, jak wynagrodzić te cierpienia Billowi. Mam się nim... Opiekować? Zaraz odrzuciłem ten pomysł, w niańkę bawił się nie będę, oj nie.
Całą drogę w samochodzie panowała cisza, raz po raz słyszałem jedynie, jak Bill siąkał nosem. 


- Nie wierć się tak! - warknąłem, a twarz Billa wykrzywiła się w grymasie bólu, kiedy przyłożyłem wacik nasączony wodą utlenioną do jego rany. Spojrzał na mnie z mordem w oczach, na co się cicho zaśmiałem. Uniósł do góry brew, patrząc na mnie jak na idiotę, a ja westchnąłem z ulgą, kiedy zająłem się już ostatnią raną.
Zaniosłem wszystko do łazienki, zostawiając Billa na kanapie w salonie. Załatwiłem się, umyłem dłonie i wróciłem do niego, podnosząc go po chwili na ręce. Chciałem zanieść go do jego pokoju, żeby położył się spać, ale połowę drogi mi się wyrywał i odpychał mnie okaleczonymi dłońmi. Marnie mu to szło, więc jakoś go doniosłem. Kiedy tylko położyłem go na łóżku, on od razu dopadł do notesu i zaczął w nim coś skrobać, następnie przystawiając mi go pod nos.
"Nie chce mi się spać".
- Trudno. Śpij, musisz odpoczywać.
Pokiwał energicznie głową na boki.
- Bill...
"NIE"- napisał na kartce wielkimi literami.
Jak z dzieckiem...


Bill

Patrzyłem na niego z wyrzutem i kiedy ponownie otworzył usta, znowu napisałem „NIE”. Skoro nie chce ze mną siedzieć niech idzie gdzie chce, ale ja naprawdę nie chcę spać do cholery. Nie będzie mnie do tego zmuszał. Poza tym będę miał na pewno koszmary, więc nie zmrużę nawet oka i tak. Usiadłem po turecku na łóżku i włączyłem pilotem telewizor. Tom stał prosto w ekranie. Znowu naskrobałem na kartce: „Przesuń się. Zasłaniasz mi ekran. Nie będę spać, czy ci się to podoba czy nie!”. Po pokazaniu mu tego wystawiłem mu język i krzyżując ręce na piersi uparcie utkwiłem wzrok w migoczącym ekranie za Tomem. Jestem chamski? Może i tak. Przeszedłem sporo i jakoś muszę udawać, że jest ok. Nawet przed tym wielkim potworem. Chociaż muszę przyznać, że zaskoczył mnie tym jak zareagował na tą całą sytuację. Kątem oka zerknąłem na niego.

Tom

Nie no, wkurwił mnie. Czy on myśli, że jak daję mu jeden dzień "luzu", to mu wszystko wolno? Otóż nie! Nadal ma słuchać moich rozkazów, czy tego chce, czy nie.
Podszedłem do telewizora i go wyłączyłem, patrząc wyczekująco na Billa. Ale on najwyraźniej nadal nie zamierzał się poddać...
- Idź spać, do cholery...
Pokazał mi tę samą kartkę z napisem "NIE". Przewróciłem oczami i podszedłem do łóżka, siadając na jego skraju.
- Mam ci zaśpiewać kołysankę? - zapytałem, ale on tylko popatrzył na mnie jak na debila i pokręcił przecząco głową. W sumie rzeczywiście to nie był zbyt mądry pomysł...


Bill

Nie dość, że wyłączył mi tv to jeszcze zaproponował coś co mnie wręcz zwaliło z nóg. On kurwa żartuje, czy naprawdę jest taki głupi? Pokiwałem głową mierząc go wzrokiem. Kurwa! Czy on nadal myśli, że będę się go słuchać? W sumie… mam pewne powody by to robić. Wziąłem notes.
„Wkurwiasz mnie. Spadaj stąd…”
Po pokazaniu mu tego nawet nie czekając na jego reakcję, nakryłem się po same uszy kołdrą i zgasiłem nocną lampkę. Dlaczego muszę tolerować tego dupka! Czuję się w tej chorej fortecy jak w jebanej złotej klatce.

Tom

Przesadził. Zdecydowanie przesadził. Dobrze wie, że powinien mnie słuchać...
Olał mnie totalnie - chyba już zapomniał, kto tutaj rządzi. Pora mu o tym przypomnieć...
Zerwałem z niego kołdrę, zrzucając ją na podłogę, a pościel zderzyła się z twardą nawierzchnią, szeleszcząc cicho. Z powrotem zaświeciłem nocną lampkę, którą wcześniej zgasił on i dłonią chwyciłem go za szyję. Spojrzał na mnie z niemałym przerażeniem w oczach. W tamtej chwili ponownie poczułem, że jestem górą i życie innych ludzi leży w moich rękach.
Zacisnąłem mocniej dłoń, podnosząc go za szyję do siadu. Wytargałem go mocno z łóżka i pchnąłem go na drzwi tyłem do mnie. Odwrócił głowę w moją stronę, patrząc na mnie błagalnie. Na jego policzku zauważyłem kilka spływających powoli łez, jedna za drugą.
- Mnie nie wolno lekceważyć, pedale – syknąłem.
Podwinąłem nogawkę jego i tak krótkich spodenek i zacisnąłem dłoń na jego pośladku. Poruszył się niespokojnie, próbując mi się wyrwać, na co ja szepnąłem mu prosto do ucha:
- Kochanie, pamiętasz naszą umowę? Sprzeciwisz mi się trzy razy, pokażę nagranie... O ile dobrze liczę, a liczyć potrafię, sprzeciwiłeś mi się o wiele więcej razy niż tyle, ile było w umowie...

Bill

Nagle poczułem, jak Tom zrywa ze mnie kołdrę i zapala światło. Złapał mnie za szyję i przeraził mnie tym. N-nie… Ścisnął mocniej moją szyję, a ja ułożyłem na jego ręce swoje dłonie. Szarpnął mnie tak mocno, że od razu usiadłem. Nawet nie wiem jak to się stało, ale po chwili Tom trzymał mnie przy drzwiach, odwróconego do niego tyłem. Spojrzałem na niego przez ramię i znowu popłakałem się.
-Mnie nie wolno lekceważyć, pedale.
Włożył dłoń pod nogawkę moich spodni i mocno zacisnął palce na moim pośladku. Nie! Nie chcę znowu… nie… ! Zacząłem się szarpać, ale zaraz poczułem na swoim uchu oddech Toma.
- Kochanie, pamiętasz naszą umowę? Sprzeciwisz mi się trzy razy, pokażę nagranie... O ile dobrze liczę, a liczyć potrafię, sprzeciwiłeś mi się o wiele więcej razy niż tyle, ile było w umowie...
Zamarłem. Otworzyłem usta, aby prosić go by nic mi nie robił i przeprosić… Jednak z mojego gardła nie padł ani jeden dźwięk. Zacząłem drżeć jak liść na wietrze. Do moich oczu napływało coraz więcej łez. Nie miałem przy sobie notesu, nie mogłem mu nic przekazać oprócz strachu i niemocy. Moje uda także drżały, a ja oparłem czoło o drzwi. Przecież jest on moim bratem… Dlaczego dla niego jest to nieistotne?! Zagryzłem wargę i po chwili raptownie odwróciłem się w jego stronę. Pośladek mnie zabolał, bo Tom mocno go ściskał, jednak nie zważałem na to. Patrząc mu prosto w oczy, identyczne jak moje, poruszyłem powoli ustami, by odczytał z nich „Przepraszam”.  Po tym zarzuciłem swoje drżące ręce na jego szyję i dotknąłem drżącymi ustami jego pełnych warg. Mógł zrobić mi wszystko, jednak mam dość przemocy wobec mnie, a poza tym muszę go jakoś udobruchać aby nie wydał płyty sąsiadom i ludziom w pracy…

Tom

On chyba sobie z mnie kpi, jeśli myśli, że zwykłe "przepraszam" mnie udobrucha. Gdyby tak było, nie nazywałbym się Tom Kaulitz...
Chwyciłem go mocno za biodra, wpijając się brutalnie w jego usta. Swoim językiem pocierałem o jego, ściskając jego zgrabne pośladki. Całowałem go mocno, tak, że aż zapierało mi dech w piersiach. A on dusił się swoimi gorzkimi łzami i tym pocałunkiem...
Pchnąłem go gwałtownie, tak, że upadł na podłogę przede mną. Leżał na niej przez chwilę, patrząc na mnie beznamiętnym wzrokiem, a ja uśmiechałem się do niego zwycięsko. Pochyliłem się i szarpnąłem za jego włosy, zmuszając go do tego, by klęknął. Nie próbował nawet mi się wyrywać. 
Kucnąłem przed nim i rozerwałem jego koszulkę, odrzucając ją gdzieś w bok. Przed moimi oczami ukazały się zabliźnione rany na klatce piersiowej, na widok których automatycznie się uśmiechnąłem. Przejechałem po nich delikatnie palcem, dokładnie przyglądając się mojemu pięknemu dziełu. Byłem z siebie cholernie dumny.
Czułem tę chorą satysfakcję, że mam nad nim całkowitą władzę.
- Nadal nie rozumiesz, że należysz do mnie i nie możesz mi się sprzeciwiać? Po tym, co ci zrobiłem, nadal tego nie wiesz? Mam ci to udowodnić po raz kolejny?
Energicznie pokręcił głową na "nie", patrząc na mnie ze strachem.

Bill

To, co mi zrobił po pocałunku… Byłem przerażony. Miał w sobie tak wiele siły, że moja koszulka została rozerwana, jakby była z papieru. Dotknął mojej piersi. Wiedziałem czego dotyka. Blizny po tym, jak wyciął mi tam swoje imię. Zobaczyłem ten jego uśmiech. Był dumny z tego co mi zrobił. Dumny z tego, że jestem oznaczony już do końca swoich dni. Od samego patrzenia na niego… Przechodziły mnie zimne dreszcze. Dlaczego mi to robi… Przecież wie, że jesteśmy rodzeństwem. To jest kazirodztwo. Czy tylko ja o tym pamiętam i tylko mi to przeszkadza? Zranił mnie tak wiele razy… Po co przepraszał mnie wtedy? Dlaczego uniemożliwił mi samobójstwo?! Teraz miałbym spokój. Święty spokój!
-Nadal nie rozumiesz, że należysz do mnie i nie możesz mi się sprzeciwiać? Po tym, co ci zrobiłem, nadal tego nie wiesz? Mam ci to udowodnić po raz kolejny?
Od razu pokręciłem głową na boki w ramach protestu. Bałem się go. Panicznie bałem się tego człowieka. Nie musi mi przypominać ile razy zadał mi ból. Ile razy mnie skrzywdził. Pamiętam to dokładnie. W snach to powraca ze zdwojoną siłą. Zeszmacił mnie dość mocno, aby w ogóle o tym zapomnieć. Znowu drżałem na całym ciele. Wyglądałem pewnie tak, jakbym miał gorączkę i to dość wysoką.
-Nie pokażę nagrania jeśli…
Spojrzałem na niego szybko. Tak, chwilę wcześniej unikałem jego wzroku. Zacząłem bardziej drżeć. Bałem się. Nie wiedziałem o co może mu chodzić. Jednak dla mieszkania zrobię wszystko. Tak samo i dla pracy, bo jak ją stracę nie utrzymam jedynej rzeczy jaka pozostała mi po ojcu.


Tom

- Jeśli w tej chwili zrobisz wszystko, co tylko ci każę.
Przytaknął bez zastanowienia. Widocznie naprawdę się mnie bał. Albo raczej tego, że straci swoją pracę...
Uśmiechnąłem się do niego i puściłem mu oczko.
- Siedź tutaj. Nie waż mi się ruszyć - rozkazałem i szybko pobiegłem do mojego pokoju, w poszukiwaniu pewnych, niezbędnych akcesoriów...

Bill

Bałem się go, dlatego od razu przystanąłem na jego propozycję. W sumie… Sam nie mam pojęcia na jaką propozycję. Wybiegł z pokoju. Właśnie chciałem wstać z podłogi i usiąść na łóżku, kiedy przypomniałem sobie jego słowa „siedź tutaj. Nie waż mi się ruszyć.” Od razu spuściłem głowę i grzecznie czekałem na niego w miejscu w jakim mnie zostawił. Schowałem twarz w dłoniach i drżałem. Boże! On naprawdę robi ze mnie swojego wiernego psa… Jak długo to potrwa…?

Tom

Szybko wróciłem do pokoju, w którym zastałem Billa tak, jak go zostawiłem. Posłuszny...
Podniósł na mnie wzrok, kiedy usłyszał, że wszedłem. Jego oczy momentalnie się rozszerzyły, gdy zauważył, co trzymam.
W lewej ręce miałem czerwoną szminkę i inne kosmetyki , a w prawej sukienkę i bieliznę jednej z moich dziwek.
Zabawimy się...


Bill

Spojrzałem na niego i zamarłem. D-dlaczego?! To żart?! Nie ma mowy abym… Zacisnąłem dłonie w pięści na swoich udach i opuściłem nisko głowę. Niech on zdechnie! Boże! Pierdolnij go piorunem czy co! Jak możesz na to pozwalać?! Na robienie mi tego Nawet, jakbym chciał powiedzieć, co o nim myślę, to nie mogę! Było mi niedobrze. Jeśli to zrobię… Stracę męską dumę na wieki wieków… Nie każ mi… proszę Tom…

Tom

- No więc jak? Wskakuj w te ciuszki - rozkazałem, rzucając mu to wszystko pod nogi. Na jego policzkach dostrzegłem pojedyncze błyszczące łzy, a jego ciałem zatrząsł szloch. Uśmiechnąłem się pod nosem na ten widok. Cierpliwie czekałem, aż wreszcie mnie posłucha, lecz po upływie dziesięciu minut miałem już dość. Podszedłem do niego i szarpnąłem go za ramię.
- Ubierasz się sam czy mam ci pomóc? - warknąłem. Nawet na mnie nie spojrzał, więc wybrałem tę drugą opcję. Jednym zwinnym ruchem zdarłem z niego jego krótkie spodenki, a później zająłem się ostatnią częścią garderoby.
Przez chwilę żałowałem, że nie może mówić, bo nie mogłem słyszeć, jak błaga mnie o litość...


Bill

Nie mogłem. Rzucił mi pod nogi ciuchy, a ja nie mogłem przełamać się. To było za bardzo upokarzające. Nagle poczułem jak zrywa ze mnie spodenki, a potem bokserki. Czułem się tak cholernie nagi, jak nigdy w życiu. Byłem przerażony. Nie mogłem nic zrobić. Dosłownie nic. Jeśli go odepchnę… Nie mogę na to pozwolić. Zamknąłem więc oczy i zacząłem płakać. I tak podjął już decyzję, że mnie sam ubierze. Niech robi co chce, ale ja… nie mogę. Jeśli w tym skończę, to naprawdę będę marzył jedynie o swoim zgonie.


Tom

Powoli ubrałem go w czarną sukienkę i założyłem mu stringi, podczas gdy on leżał bezwładnie na podłodze i patrzył pustym wzrokiem gdzieś w bok. Jego policzki były lekko zaróżowione. Wyglądał jak marionetka. Moja marionetka.
Zawisłem nad nim i złożyłem na jego ustach czuły, delikatny pocałunek. Przymknął oczy.
- Braciszku... - szepnąłem wprost w jego rozwarte wargi. - Jesteś moją piękną dziwką. Pamiętaj... Jesteś tylko i wyłącznie mój.
Jakież to szczęście mnie spotkało, że on okazał się być moim bratem, czyż nie? Kompletnie mi to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie.
Wstałem i wziąłem go na ręce, zanosząc następnie na spore łóżko.
- Może w końcu przestaniesz mi się sprzeciwiać...


Bill

Tom nałożył na mnie sukienkę, bieliznę i umalował moje usta. Nie reagowałem. Pozwalałem mu na to. Patrzyłem w niewidoczne dla mnie miejsce. To było taki upokarzające! Poczułem na ustach jego wargi i od razu zamknąłem oczy.
-Braciszku… Jesteś moją piękną dziwką. Pamiętaj… Jesteś tylko i wyłącznie mój.
Te słowa sprawiły, że zacząłem drżeć. Nie musiał mi tego tak dobitnie przedstawiać. Wziął mnie na ręce i położył na łóżku.
-Może w końcu przestaniesz mi się sprzeciwiać…
Po tych słowach zacisnąłem drobne palce na fragmencie jego koszuli i zadrżałem. Przecież nie chciałem. Chciałem aby było dobrze. Bez upokorzenia i przemocy. Dlatego go pocałowałem i przeprosiłem. Ale… Ale on musiał mi zrobić coś takiego! Spojrzałem w bok i zacząłem szybciej oddychać. Gdzie jest ta jebana suka podająca się za moją matkę?! Może gdyby była w domu… On nie zrobiłby mi tego… Tego co teraz miałem na sobie. Spojrzałem na Toma.
-D…Dla…c..cze…go…
Tyle tylko udało mi się wypowiedzieć i wtedy popłakałem się chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.