PRZEPRASZAM, nasi kochani, bo to ja nawaliłam.
Nie wiem, z czego to wynikło - może brak weny, może moje wielkie lenistwo. Nieważne.
Ważne, że teraz tu jestem i razem z Nerisą zamieszczamy kolejny rozdział.
Miłego czytania, kochani!
A, jeszcze jedno - wstawiamy rysunek Nerisy, który jest zapowiedzią tego odcinka.
PRZYPOMNIENIE:
Tom - Mazohyst
Bill - Nerisa Brown
Bill
Podszedł do mnie i mnie przytulił. Jednak, kiedy to nastąpiło
zauważyłem dziwny wyraz twarzy Toma. Nigdy takiego nie widziałem. Ból… to
właśnie widziałem. Oparł czoło o mój obojczyk. Byłem w takim szoku, że nie
umiałem się ruszyć. Po prostu zatkało mnie totalnie. Staliśmy tak chwilę, kiedy
doznałem szoku, jakiego jeszcze nigdy w życiu. Ten potwór w skórze człowieka
powiedział "przepraszam". Patrzyłem na czubek jego głowy szeroko
otwartymi oczami. Dlaczego muszę czuć to coś dziwnego… Ten ucisk w piersi… Drżącymi
rękami sam go objąłem i wtuliłem się w niego ufnie. Dlaczego to zrobiłem? Nie
mam pojęcia. Był taki ciepły i czułem że potrzebuje tego. Ale dlaczego… Po tym
co mi zrobił, jak okropnie mnie ranił… Dlaczego? Czemu ten facet wywołuje u
mnie tak różne uczucia… Doprowadził do tego, że czule i z uczuciem obejmuję
własnego oprawcę. Być może winą jest to, że widziałem po nim poczucie winy i
wielki żal do siebie? Otworzyłem usta chcąc powiedzieć, że tym razem to nie on
mi to zrobił i wtedy przypomniałem sobie, że nie mogę mówić. Z moich ust padło
jedynie coś na obraz jęknięcia. Sam oparłem czoło o ramię Toma i płacząc
zsunąłem się po ścianie równocześnie z nim.
Wtedy spojrzał w moje oczy i z czułością dotknął mojego policzka by po
chwili scałowywać moje łzy.
-Bill, musimy jechać do lekarza, żeby zobaczył co ci jest… To będzie
tylko gardło.
Pokiwałem jedynie głową i za pomocą Toma wstałem z ziemi. Zabrałem
zeszyt i klucze od domu. Ubrałem się w nowe ciuchy i wyszedłem do niego. Po
opuszczeniu budynku pojechaliśmy do tego samego lekarza co ostatnio. Długo
zaglądał do mojego gardła po tym jak Tom powiedział co mi jest.
-Ma bardzo poranione struny głosowe. Są całe zakrwawione. Wygląda to
tak, jakby ktoś włożył mu coś do gardła i mocno naciskał na jego ścianki. Tak
było?
Pokiwałem głową i szybko spojrzałem w bok. Bałem się, że lekarz
zorientuje się co mi jest, a raczej co jest tego przyczyną.
-D-Doktorze… czy on odzyska głos?
-Oczywiście jest duże prawdopodobieństwo, że tak. Jednak pamiętałbym o
tym, że może stać się on niemową do końca życia.
Po tych słowach ukryłem twarz w dłoniach
i zacząłem w nie płakać. Mam być niemową do końca swoich dni?! Nie chcę! Błagam... Wszystko tylko nie to!
Tom
Może i lekarz powiedział, że szansa na
odzyskanie głosu jest naprawdę wielka, ja i tak nadal miałem ochotę
poćwiartować na kawałeczki Victora i Adama. Aż się we mnie krew gotuje, gdy
pomyślę, co oni zrobili Billowi. Tylko ja mogę go niszczyć i nikt więcej. NIKT!
Chyba, że o to poproszę.
Ale ja nikogo, kurwa, nie prosiłem.
I sam też miałem ochotę sobie nakopać, że
w ogóle do tego dopuściłem.
- Nie zrobili ci nic więcej? - spytałem, kiedy już znaleźliśmy się w
samochodzie. Obejmowałem go czule i kciukami wycierałem spływające po jego
policzkach łzy. Drgnął i odsunął się, kiedy go pocałowałem.
Nie wiem, dlaczego wzięło mnie na takie czułości. Może chciałem mu
wynagrodzić wszystko, co przez te kilka tygodni przeszedł? Tylko, że on chyba
nadal mnie nienawidził i się mnie bał. Nie ufał mi... W sumie, to się nie
dziwię, nawet ja sam sobie nie ufam.
Westchnąłem tylko i odpaliłem silnik, jadąc do mojego... Poprawka -
naszego domu.
Bill
Kiedy Tom chciał mnie pocałować odsunąłem się od niego wbijając plecy
w drzwi samochodu. Nim ruszył napisałem mu na kartce, że owa dwójka zgwałciła
mnie oralnie, spuściła się mi w gardło a potem skopała. Po pokazaniu tego
spojrzałem w szybę. Boję się! Stałem się nieobliczalny. Chciałem skończyć sam
ze sobą! To do mnie nie podobne! Co oni mi zrobili… Zmienili mnie. Nie zważając
na panujące przepisy podciągnąłem nogi na siedzenie i objąłem rękoma kolana, od
razu w nie płacząc. Czemu to muszę być ja, do cholery?! Mam napisane na czole
„Zabaw się kurwa moim kosztem, proszę”?! Oparłem brodę o kolana i spojrzałem w
bok na prowadzącego Toma. Ewidentnie intensywnie o czymś myślał, a do tego ten
wyraz jego twarzy…
Tom
Jak dowiedziałem się, co oni mu zrobili, po prostu zacząłem się
zastanawiać nad najodpowiedniejszą karą dla nich. Obaj są pojebani, w końcu
inaczej by się ze mną nie zadawali, a Victor jest w dodatku masochistą, więc
cholernie nie wiedziałem, co mam im zrobić.
Pomyślałem, że może po prostu wyjebać ich z paczki, odebrać wstęp do
jakichkolwiek klubów, wpędzić w długi, wrobić w przestępstwa...
Ale myślałem też o tym, jak wynagrodzić te cierpienia Billowi. Mam się
nim... Opiekować? Zaraz odrzuciłem ten pomysł, w niańkę bawił się nie będę, oj
nie.
Całą drogę w samochodzie panowała cisza, raz po raz słyszałem jedynie,
jak Bill siąkał nosem.
- Nie wierć się tak! - warknąłem, a twarz Billa wykrzywiła się w grymasie
bólu, kiedy przyłożyłem wacik nasączony wodą utlenioną do jego rany. Spojrzał
na mnie z mordem w oczach, na co się cicho zaśmiałem. Uniósł do góry brew,
patrząc na mnie jak na idiotę, a ja westchnąłem z ulgą, kiedy zająłem się już
ostatnią raną.
Zaniosłem wszystko do łazienki, zostawiając Billa na kanapie w
salonie. Załatwiłem się, umyłem dłonie i wróciłem do niego, podnosząc go po
chwili na ręce. Chciałem zanieść go do jego pokoju, żeby położył się spać, ale
połowę drogi mi się wyrywał i odpychał mnie okaleczonymi dłońmi. Marnie mu to
szło, więc jakoś go doniosłem. Kiedy tylko położyłem go na łóżku, on od razu
dopadł do notesu i zaczął w nim coś skrobać, następnie przystawiając mi go pod
nos.
"Nie chce mi się spać".
- Trudno. Śpij, musisz odpoczywać.
Pokiwał energicznie głową na boki.
- Bill...
"NIE"- napisał na kartce wielkimi literami.
Jak z dzieckiem...
Bill
Patrzyłem na niego z wyrzutem i kiedy ponownie otworzył usta, znowu
napisałem „NIE”. Skoro nie chce ze mną siedzieć niech idzie gdzie chce, ale ja
naprawdę nie chcę spać do cholery. Nie będzie mnie do tego zmuszał. Poza tym
będę miał na pewno koszmary, więc nie zmrużę nawet oka i tak. Usiadłem po
turecku na łóżku i włączyłem pilotem telewizor. Tom stał prosto w ekranie.
Znowu naskrobałem na kartce: „Przesuń się. Zasłaniasz mi ekran. Nie będę spać,
czy ci się to podoba czy nie!”. Po pokazaniu mu tego wystawiłem mu język i
krzyżując ręce na piersi uparcie utkwiłem wzrok w migoczącym ekranie za Tomem.
Jestem chamski? Może i tak. Przeszedłem sporo i jakoś muszę udawać, że jest ok.
Nawet przed tym wielkim potworem. Chociaż muszę przyznać, że zaskoczył mnie tym
jak zareagował na tą całą sytuację. Kątem oka zerknąłem na niego.
Tom
Nie no, wkurwił mnie. Czy on myśli, że jak daję mu jeden dzień
"luzu", to mu wszystko wolno? Otóż nie! Nadal ma słuchać moich
rozkazów, czy tego chce, czy nie.
Podszedłem do telewizora i go wyłączyłem, patrząc wyczekująco na
Billa. Ale on najwyraźniej nadal nie zamierzał się poddać...
- Idź spać, do cholery...
Pokazał mi tę samą kartkę z napisem "NIE". Przewróciłem
oczami i podszedłem do łóżka, siadając na jego skraju.
- Mam ci zaśpiewać kołysankę? - zapytałem, ale on tylko popatrzył na
mnie jak na debila i pokręcił przecząco głową. W sumie rzeczywiście to nie był
zbyt mądry pomysł...
Bill
Nie dość, że wyłączył mi tv to jeszcze zaproponował coś co mnie wręcz
zwaliło z nóg. On kurwa żartuje, czy naprawdę jest taki głupi? Pokiwałem głową
mierząc go wzrokiem. Kurwa! Czy on nadal myśli, że będę się go słuchać? W
sumie… mam pewne powody by to robić. Wziąłem notes.
„Wkurwiasz mnie. Spadaj stąd…”
Po pokazaniu mu tego nawet nie czekając na jego reakcję, nakryłem się
po same uszy kołdrą i zgasiłem nocną lampkę. Dlaczego muszę tolerować tego
dupka! Czuję się w tej chorej fortecy jak w jebanej złotej klatce.
Tom
Przesadził. Zdecydowanie przesadził. Dobrze wie, że powinien mnie
słuchać...
Olał mnie totalnie - chyba już zapomniał, kto tutaj rządzi. Pora mu o
tym przypomnieć...
Zerwałem z niego kołdrę, zrzucając ją na podłogę, a pościel zderzyła
się z twardą nawierzchnią, szeleszcząc cicho. Z powrotem zaświeciłem nocną
lampkę, którą wcześniej zgasił on i dłonią chwyciłem go za szyję. Spojrzał na
mnie z niemałym przerażeniem w oczach. W tamtej chwili ponownie poczułem, że
jestem górą i życie innych ludzi leży w moich rękach.
Zacisnąłem mocniej dłoń, podnosząc go za szyję do siadu. Wytargałem go
mocno z łóżka i pchnąłem go na drzwi tyłem do mnie. Odwrócił głowę w moją
stronę, patrząc na mnie błagalnie. Na jego policzku zauważyłem kilka
spływających powoli łez, jedna za drugą.
- Mnie nie wolno lekceważyć, pedale – syknąłem.
Podwinąłem nogawkę jego i tak krótkich spodenek i zacisnąłem dłoń na
jego pośladku. Poruszył się niespokojnie, próbując mi się wyrwać, na co ja
szepnąłem mu prosto do ucha:
- Kochanie, pamiętasz naszą umowę? Sprzeciwisz mi się trzy razy,
pokażę nagranie... O ile dobrze liczę, a liczyć potrafię, sprzeciwiłeś mi się o
wiele więcej razy niż tyle, ile było w umowie...
Bill
Nagle poczułem, jak Tom zrywa ze mnie kołdrę i zapala światło. Złapał
mnie za szyję i przeraził mnie tym. N-nie… Ścisnął mocniej moją szyję, a ja
ułożyłem na jego ręce swoje dłonie. Szarpnął mnie tak mocno, że od razu
usiadłem. Nawet nie wiem jak to się stało, ale po chwili Tom trzymał mnie przy
drzwiach, odwróconego do niego tyłem. Spojrzałem na niego przez ramię i znowu
popłakałem się.
-Mnie nie wolno lekceważyć, pedale.
Włożył dłoń pod nogawkę moich spodni i mocno zacisnął palce na moim
pośladku. Nie! Nie chcę znowu… nie… ! Zacząłem się szarpać, ale zaraz poczułem
na swoim uchu oddech Toma.
- Kochanie, pamiętasz naszą umowę? Sprzeciwisz mi się trzy razy,
pokażę nagranie... O ile dobrze liczę, a liczyć potrafię, sprzeciwiłeś mi się o
wiele więcej razy niż tyle, ile było w umowie...
Zamarłem. Otworzyłem usta, aby prosić go by nic mi nie robił i
przeprosić… Jednak z mojego gardła nie padł ani jeden dźwięk. Zacząłem drżeć
jak liść na wietrze. Do moich oczu napływało coraz więcej łez. Nie miałem przy
sobie notesu, nie mogłem mu nic przekazać oprócz strachu i niemocy. Moje uda
także drżały, a ja oparłem czoło o drzwi. Przecież jest on moim bratem…
Dlaczego dla niego jest to nieistotne?! Zagryzłem wargę i po chwili raptownie
odwróciłem się w jego stronę. Pośladek mnie zabolał, bo Tom mocno go ściskał,
jednak nie zważałem na to. Patrząc mu prosto w oczy, identyczne jak moje,
poruszyłem powoli ustami, by odczytał z nich „Przepraszam”. Po tym zarzuciłem swoje drżące ręce na jego
szyję i dotknąłem drżącymi ustami jego pełnych warg. Mógł zrobić mi wszystko,
jednak mam dość przemocy wobec mnie, a poza tym muszę go jakoś udobruchać aby
nie wydał płyty sąsiadom i ludziom w pracy…
Tom
On chyba sobie z mnie kpi, jeśli myśli, że zwykłe
"przepraszam" mnie udobrucha. Gdyby tak było, nie nazywałbym się Tom
Kaulitz...
Chwyciłem go mocno za biodra, wpijając się brutalnie w jego usta.
Swoim językiem pocierałem o jego, ściskając jego zgrabne pośladki. Całowałem go
mocno, tak, że aż zapierało mi dech w piersiach. A on dusił się swoimi gorzkimi
łzami i tym pocałunkiem...
Pchnąłem go gwałtownie, tak, że upadł na podłogę przede mną. Leżał na
niej przez chwilę, patrząc na mnie beznamiętnym wzrokiem, a ja uśmiechałem się
do niego zwycięsko. Pochyliłem się i szarpnąłem za jego włosy, zmuszając go do
tego, by klęknął. Nie próbował nawet mi się wyrywać.
Kucnąłem przed nim i rozerwałem jego koszulkę, odrzucając ją gdzieś w
bok. Przed moimi oczami ukazały się zabliźnione rany na klatce piersiowej, na
widok których automatycznie się uśmiechnąłem. Przejechałem po nich delikatnie
palcem, dokładnie przyglądając się mojemu pięknemu dziełu. Byłem z siebie
cholernie dumny.
Czułem tę chorą satysfakcję, że mam nad nim całkowitą władzę.
- Nadal nie rozumiesz, że należysz do mnie i nie możesz mi się
sprzeciwiać? Po tym, co ci zrobiłem, nadal tego nie wiesz? Mam ci to udowodnić
po raz kolejny?
Energicznie pokręcił głową na "nie", patrząc na mnie ze
strachem.
Bill
To, co mi zrobił po pocałunku… Byłem przerażony. Miał w sobie tak
wiele siły, że moja koszulka została rozerwana, jakby była z papieru. Dotknął
mojej piersi. Wiedziałem czego dotyka. Blizny po tym, jak wyciął mi tam swoje
imię. Zobaczyłem ten jego uśmiech. Był dumny z tego co mi zrobił. Dumny z tego,
że jestem oznaczony już do końca swoich dni. Od samego patrzenia na niego…
Przechodziły mnie zimne dreszcze. Dlaczego mi to robi… Przecież wie, że
jesteśmy rodzeństwem. To jest kazirodztwo. Czy tylko ja o tym pamiętam i tylko
mi to przeszkadza? Zranił mnie tak wiele razy… Po co przepraszał mnie wtedy?
Dlaczego uniemożliwił mi samobójstwo?! Teraz miałbym spokój. Święty spokój!
-Nadal nie rozumiesz, że należysz do mnie i nie możesz mi się
sprzeciwiać? Po tym, co ci zrobiłem, nadal tego nie wiesz? Mam ci to udowodnić
po raz kolejny?
Od razu pokręciłem głową na boki w ramach protestu. Bałem się go.
Panicznie bałem się tego człowieka. Nie musi mi przypominać ile razy zadał mi
ból. Ile razy mnie skrzywdził. Pamiętam to dokładnie. W snach to powraca ze
zdwojoną siłą. Zeszmacił mnie dość mocno, aby w ogóle o tym zapomnieć. Znowu
drżałem na całym ciele. Wyglądałem pewnie tak, jakbym miał gorączkę i to dość
wysoką.
-Nie pokażę nagrania jeśli…
Spojrzałem na niego szybko. Tak, chwilę wcześniej unikałem jego
wzroku. Zacząłem bardziej drżeć. Bałem się. Nie wiedziałem o co może mu
chodzić. Jednak dla mieszkania zrobię wszystko. Tak samo i dla pracy, bo jak ją
stracę nie utrzymam jedynej rzeczy jaka pozostała mi po ojcu.
Tom
- Jeśli w tej chwili zrobisz wszystko, co tylko ci każę.
Przytaknął bez zastanowienia. Widocznie naprawdę się mnie bał. Albo
raczej tego, że straci swoją pracę...
Uśmiechnąłem się do niego i puściłem mu oczko.
- Siedź tutaj. Nie waż mi się ruszyć - rozkazałem i szybko pobiegłem
do mojego pokoju, w poszukiwaniu pewnych, niezbędnych akcesoriów...
Bill
Bałem się go, dlatego od razu przystanąłem na jego propozycję. W
sumie… Sam nie mam pojęcia na jaką propozycję. Wybiegł z pokoju. Właśnie
chciałem wstać z podłogi i usiąść na łóżku, kiedy przypomniałem sobie jego
słowa „siedź tutaj. Nie waż mi się ruszyć.” Od razu spuściłem głowę i grzecznie
czekałem na niego w miejscu w jakim mnie zostawił. Schowałem twarz w dłoniach i
drżałem. Boże! On naprawdę robi ze mnie swojego wiernego psa… Jak długo to
potrwa…?
Tom
Szybko wróciłem do pokoju, w którym zastałem Billa tak, jak go
zostawiłem. Posłuszny...
Podniósł na mnie wzrok, kiedy usłyszał, że wszedłem. Jego oczy
momentalnie się rozszerzyły, gdy zauważył, co trzymam.
W lewej ręce miałem czerwoną szminkę i inne kosmetyki , a w prawej
sukienkę i bieliznę jednej z moich dziwek.
Zabawimy się...
Bill
Spojrzałem na niego i zamarłem. D-dlaczego?! To żart?! Nie ma mowy
abym… Zacisnąłem dłonie w pięści na swoich udach i opuściłem nisko głowę. Niech
on zdechnie! Boże! Pierdolnij go piorunem czy co! Jak możesz na to pozwalać?!
Na robienie mi tego Nawet, jakbym chciał powiedzieć, co o nim myślę, to nie mogę!
Było mi niedobrze. Jeśli to zrobię… Stracę męską dumę na wieki wieków… Nie każ
mi… proszę Tom…
Tom
- No więc jak? Wskakuj w te ciuszki - rozkazałem, rzucając mu to
wszystko pod nogi. Na jego policzkach dostrzegłem pojedyncze błyszczące łzy, a
jego ciałem zatrząsł szloch. Uśmiechnąłem się pod nosem na ten widok.
Cierpliwie czekałem, aż wreszcie mnie posłucha, lecz po upływie dziesięciu
minut miałem już dość. Podszedłem do niego i szarpnąłem go za ramię.
- Ubierasz się sam czy mam ci pomóc? - warknąłem. Nawet na mnie nie
spojrzał, więc wybrałem tę drugą opcję. Jednym zwinnym ruchem zdarłem z niego
jego krótkie spodenki, a później zająłem się ostatnią częścią garderoby.
Przez chwilę żałowałem, że nie może mówić, bo nie mogłem słyszeć, jak
błaga mnie o litość...
Bill
Nie mogłem. Rzucił mi pod nogi ciuchy, a ja nie mogłem przełamać się.
To było za bardzo upokarzające. Nagle poczułem jak zrywa ze mnie spodenki, a
potem bokserki. Czułem się tak cholernie nagi, jak nigdy w życiu. Byłem
przerażony. Nie mogłem nic zrobić. Dosłownie nic. Jeśli go odepchnę… Nie mogę
na to pozwolić. Zamknąłem więc oczy i zacząłem płakać. I tak podjął już
decyzję, że mnie sam ubierze. Niech robi co chce, ale ja… nie mogę. Jeśli w tym
skończę, to naprawdę będę marzył jedynie o swoim zgonie.
Tom
Powoli ubrałem go w czarną sukienkę i założyłem mu stringi, podczas
gdy on leżał bezwładnie na podłodze i patrzył pustym wzrokiem gdzieś w bok.
Jego policzki były lekko zaróżowione. Wyglądał jak marionetka. Moja marionetka.
Zawisłem nad nim i złożyłem na jego ustach czuły, delikatny pocałunek.
Przymknął oczy.
- Braciszku... - szepnąłem wprost w jego rozwarte wargi. - Jesteś moją
piękną dziwką. Pamiętaj... Jesteś tylko i wyłącznie mój.
Jakież to szczęście mnie spotkało, że on okazał się być moim bratem,
czyż nie? Kompletnie mi to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie.
Wstałem i wziąłem go na ręce, zanosząc następnie na spore łóżko.
- Może w końcu przestaniesz mi się sprzeciwiać...
Bill
Tom nałożył na mnie sukienkę, bieliznę i umalował moje usta. Nie
reagowałem. Pozwalałem mu na to. Patrzyłem w niewidoczne dla mnie miejsce. To
było taki upokarzające! Poczułem na ustach jego wargi i od razu zamknąłem oczy.
-Braciszku… Jesteś moją piękną dziwką. Pamiętaj… Jesteś tylko i
wyłącznie mój.
Te słowa sprawiły, że zacząłem drżeć. Nie musiał mi tego tak dobitnie
przedstawiać. Wziął mnie na ręce i położył na łóżku.
-Może w końcu przestaniesz mi się sprzeciwiać…
Po tych słowach zacisnąłem drobne palce na fragmencie jego koszuli i
zadrżałem. Przecież nie chciałem. Chciałem aby było dobrze. Bez upokorzenia i
przemocy. Dlatego go pocałowałem i przeprosiłem. Ale… Ale on musiał mi zrobić
coś takiego! Spojrzałem w bok i zacząłem szybciej oddychać. Gdzie jest ta
jebana suka podająca się za moją matkę?! Może gdyby była w domu… On nie zrobiłby
mi tego… Tego co teraz miałem na sobie. Spojrzałem na Toma.
-D…Dla…c..cze…go…
Tyle tylko udało mi się wypowiedzieć i wtedy popłakałem się chowając
twarz w zagłębieniu jego szyi.